Julia Hartwig
Radość
Tak dawno nie widziałam was
którzyście odeszli
Tak dawno was nie dotykałam
przedmioty zaniedbane przedmioty
Przez was poznaliśmy śmierć
sami nie umierając
i szukaliśmy pośrednika bólu
w odmęcie mowy
kiedy słowa milkły upokorzone
Niedosiężna harmonio jednego westchnienia
która zapala migotliwe światło
poznania i zagubienia
Starsze ode mnie są dzieje które się rozegrały
a wy nam zazdrościcie
bogactwa przebytych klęsk
Teraz uczymy się stąpania po bezdrożach
poddając się igraszce stałych prób
Ośmiel się wreszcie powiedzieć
jak trudna jest radość
(z tomiku “Gorzkie żale”, Wydawnicto a5, 2011)
*
Pomyślałem, że wiersz będzie na początek wpisu a nie na jego koniec, bo nowy tomik pani Julii Hartwig nie tylko ze mną chodzi (bo czytam go tam, gdzie jestem) ale również za mną chodzi i to już jest alchemiczna siła słowa. Przedmioty zaniedbane, przez które poznaliśmy śmierć sami nie umierając, mogą mówić na przykład o Zanzibarze, czyli “Domu żółwia” (taki tytuł ma nowa książka Małgorzaty Szejnert), bo przecież w dużym stopniu właśnie poprzez przedmioty Małgorzata Szejnert opowiada świat, którego już nie ma, w każdym razie takim, jakim był. Choćby przez fotografie odnalezione w atelier przy głównej ulicy Zanzibaru. Pisałem o książce Szejnert kilkakrotnie, ale wracam dzisiaj, bo właśnie wczoraj wieczorem byłem na jubileuszu autorki, na którym nie tylko czytane były smakowite fragmenty książki, ale na którym arcyciekawą laudację wygłosił report Włodzimierz Nowak mówiąc żartobliwie o mistrzyni reportażu: “Królowa Małgorzata z kluczami do świata” – i w tym żartobliwym określeniu jest coś istotnego. Reporterka stoi na granicy światów, które opisuje, jest w jakimś sensie przewodniczką po nich, poprzez siebie o nich opowiada, wręcza klucze i wtajemnicza w historie Ellis Island, Giszowca i Nikiszowca, Zanzibaru. Podobał mi się też wczoraj sposób, w jaki w “Dom żółwia” wgryzała się Iwona Smolka, prowadząca to spotkanie, szukając komentarzy w przyrodzie i w jej traktowaniu. Jedzenie żywego dwustukilogramowego żółwia, któremu po kawałku odkrawa się fragment, porównała właśnie do historii Zanzibaru. Rozmowa nie dotyczyła jednak tylko Zanzibaru, również wcześniejszych książek i poszukiwań Małgorzaty Szejnert. Sam już dzisiaj zapraszam na promocję “Domu żółwia. Zanzibaru”, którą będę miał przyjemność prowadzić już w przyszłym tygodniu, zaproszenie niżej.
Wciąż słońce i cieszę się tym, co jest. A pracy mam teraz sporo. Rozmowy i spotkania, wyjazdy i notatki, papiery, dokumenty, karteluszki, zapiski, słowa urwane i podkreślone. Małgorzata Szejnert powiedziała kiedyś w rozmowie z Zofią Król: “Mam słowa w palcach, a nie w głowie”. Myślenie o nowych tekstach, oddzielne notatniki na oddzielne tematy, kalendarz zapełnia się. Znalazłem kilka dni temu kalendarz z 2003 roku, przejrzałem go. Jak wiele zanotowanych spotkań już nic mi nie mówi ani nie przypomina. 18 października była sobota i prowadziłem zajęcia z wywiadu na Wydziale Dziennikarstwa i Nauk Politycznych UW. Jaki temat omawiałem? 20 października 2003 mam w kalendarzu: “9.00 TVP, prezes Skoczek” – przypominam sobie, że szedłem do niego na rozmowę o wydaniu nowego tomiku wierszy Stanisławy Zawiszanki “Łabędzi śpiew”, pan prezes finansował wydanie tej książki. We wtorek 21 października o 11.30 znów prowadziłem na Uniwersytecie zajęcia “kultura wywiadu”. We środę 22 października (imieniny Filipa i Korduli) zapisałem “Stacha odeszła”. Łabędzi śpiew umilkł. Nie doczekała książki, o którą tyle miesięcy walczyła.
*
Obiecałem jeszcze zaproszenia:
23 października (niedziela) o 18.00 w Katowicach w Galerii Rondo Sztuki prowadzę spotkanie z reporterami Joanną Szczęsną (GW), Ewą Winnicką (Polityka), Piotrem Lipińskim (GW).
25 października, Warszawa, Wrzenie Świata, prowadzę promocję książki Małgorzaty Szejnert “Dom żółwia. Zanzibar” (w spotkaniu poza autorką weźmie również udział reporter Wojciech Jagielski)
7 listopada o 19.00 w Gazecie Wyborczej, “Teatr, Muzyka Kino w Gazeta Cafe” prowadzę spotkanie o Teatrze IMKA z jego szefem Tomaszem Karolakiem i aktorami związanymi z teatrem.