Przestrzeń

Wiem, że moich wpisów o poprawie i o tym, że wznowię tu pisanie bloga nikt już nie bierze poważnie, nawet ja sam, ale proszę w dalszym ciągu o wyrozumiałość. Nigdy dotąd nie miałem tak gęstej pracy, tak wypełnionych dni, od świtu po noc, zajętych weekendów. Zawsze pisząc bloga, choć nie do końca wiem, czy to, co tu piszę jest blogiem, starałem się bardzo dbać o jego formę, literacką stronę, o to, aby te wpisy coś znaczyły, były o czymś i po coś, i aby wynikały z jakiejś mojej potrzeby. Nie chciałem tu zaglądać i pisać ot tak, czegokolwiek, krótko, bez znaczenia. Nie chciałem tu zaglądać zmęczony, na chwilę, między jednym zajęciem a innym. Przez lata ten blog wyznaczał mi pewien rytm pracy, często pisałem rano i w ten sposób narzucałem sobie jakąś melodię dnia. Przy tej stronie dalej trzyma mnie być może to, że spotykam Czytelników, którzy pytają o to moje blogowe pisanie, o przerwę, i czy “wznowię”. Na targach książki w Warszawie kilka osób pytało o bloga, zapewniłem, że wrócę.

Zawodowy kalejdoskop, w którym teraz żyję jest wymagający, ale i daje sporą satysfakcję. Wystarczy spojrzeć w mój kalendarz, na ilość spotkań, wyjazdów, rozmów. A przecież w kalendarzu są tylko te oficjalne. Nie ma w nim rozmów do książek, tych, które nagrywam do “Zwierciadła”, tekstów, które piszę, dokumentowania, podróży za bohaterami. Chociaż coraz częściej czuję się zmęczony, to raptem, kiedy przydarza się kolejne inspirujące spotkanie, kiedy czyjaś opowieść mnie zatrzyma na dłużej albo wciągnie albo zirytuje, albo kiedy muszę stawić czoła nowemu wyzwaniu, zmęczenie mija. Działanie nakręca mnie do działania. Akumulator ładuje do pełna.

Dużo miałem ostatnio rozmów o niezależności. Koledzy, którzy mają etaty albo boją się, że je stracą, albo boją się zaryzykować albo niezadowoleni są z tego, co muszą robić albo boją się wypowiedzieć własne zdanie. Ty jesteś wolny – słyszę. Tak. W tym sensie jestem wolny. W tej wolności jest praca do granic zmęczenia. Tę swoją pensję, podróże, wyjazdy na dokumentacje itd. sam muszę wypracować. Każdego miesiąca. Muszę myśleć perspektywicznie, wybiegając kilka miesięcy do przodu, wiedząc, że wyjadę albo nie będę pracował, bo mam pisanie, muszę na to zarobić wcześniej. To jest wolność. Nie narzekam ani się nie skarżę. Słyszę czasem, że komuś trudno jest zaryzykować zmianą pracy, wyborem niezależności i wiem, że moment na to zawsze jest zły. Dlatego nie namawiam. Każdy musi czuć swoje. Ale wiem też, że ja ryzykuję właściwie każdego dnia, właściwie każdego miesiąca. Nikt nie da mi gwarancji, że za miesiąc czy dwa będę miał robotę. Muszę ją sobie zaaranżować. Na szczęście, pracuję bardzo dużo, propozycji mam więcej niż bym przypuszczał, radzę sobie całkiem nieźle, i tak, robię to, co naprawdę lubię. Od wielu lat uprawiam to poletko, którym jest kultura, wymagam od siebie bardzo dużo, czasami za dużo, walczę o jakość pracy swojej ale i pracy innych, o miejsce kultury w mediach ale i w głowach, o własną dobrą zmianę. Wiem, że jeżeli coś można zmienić, należy to zmieniać a nie przyglądać się, zastanawiać, kalkulować. Stać mnie na takie działanie, bo jestem swoim własnym sterem, żeglarzem i okrętem, jak czasem mówię, jestem swoim własnym Michnikiem.

Od wielu lat zajmuję się kulturą mając ten honor, przyjemność i przywilej pracowania z ludźmi, którzy współtworzą najwyższą jej wartość i jakość. Zrobiłem pewnie więcej niż tysiąc wywiadów (w tym prowadziłem pewnie setki spotkań z udziałem publiczności) z ludźmi inspirującymi, mądrymi, prawdziwymi artystami. Każdego roku cieszę się, że dalej to robię, że to też jest wartość – zapisywać to, co dzieje się w kulturze, zapisywać losy artystów, rozmawiać o ich pracy, marzeniach, lękach, o ich kompleksach, traumach a czasem wstydzie. Jakbym nieustannie był na uniwersytecie życia, u którego podstawy jest kultura. Dla wielu to margines. Dla mnie to właściwie cały świat. Jestem idealistą i tego się nie wstydzę.

Dobre hasło: róbmy swoje. Najlepiej jak umiemy.

Wokół nas świat, który trudno zaakceptować, który powoduje wzburzenie i sprzeciw. Bunt też jest ważny. Bunt świadczy o świadomości obywatelskiej. Kreujmy świat a nie pozwalajmy go zarechotać, opluwać, niszczyć, nie pozwalajmy na nienawiść, na sianie wrogów. Nie pozwalajmy robić z siebie idiotów. Nie pozwalajmy zmieniać naszej historii, pisać jej na nowo, reinterpretować, nie pozwalajmy na niszczenie autorytetów wolności. Początek mądrego obywatelskiego myślenia jest w edukacji i kulturze. Obie te zaniedbane sfery teraz przynoszą plon. Nastał czas myślenia schematami, stereotypami, myślenia ograniczonego, braku wyobraźni, często nawet, jak mawiała jedna znajoma pani doktor, nawet błysku w oku nie widać. Nastał czas pogardy dla humanizmu i intelektu. Nie pozwalajmy na to. Nie pozwalajmy na ciasnotę.

Siedzę w ogrodzie, słońce czyni trawę jeszcze bardziej soczystą, wokół wszystko kwitnie. Właśnie zakwitła lawenda. Glicynie są w tym roku majestatyczne, hortensja, która wyglądało na to nie przyjmie się, przyjęła mimo wszystko. Ważna jest przestrzeń. Ważny jest oddech. Ważny jest wielogłos.

Cieszę się z nieustannych rozmów z panią prof. Joanną Penson, bohaterką mojej książki “Było, więc minęło”. Prawdziwą humanistką. Jest świadkiem epoki i najokrutniejszych zdarzeń, ponad cztery lata spędziła w obozie w Ravensbruck, nie znam bardziej kochającej wolność osoby od pani profesor. Nigdy nie przestała o nią walczyć, bo wie, że wolność nie jest dana na zawsze. A niezależność może istnieć nawet wtedy, kiedy nie ma wolności. Dlatego jesteśmy odpowiedzialni za swoją niezależność. Nie ma powodu, aby oddawać ją komukolwiek.