Intensywnie, codziennie, bywa do późna pracuję nad książką. Nie wiem, wciąż jakoś udaje mi się złapać sens tej pracy mimo licznych zwątpień a także różnych wypowiedzi ludzi zajmujących się książką, którzy mówią z pozycji lepiej wiedzących, pouczających, już tak mądrych, że aż dziw bierze, że z ich światłością rynek książki wygląda tak, jak wygląda, czyli nie wygląda wcale. I myślę tu o beneficjentach rynku. Obserwuję też ostatnio coraz częściej emancypację autorów. Cieszę się, że zaczęliśmy mówić, co nas gryzie. Że wychodzimy z różnymi inicjatywami. Że pokazujemy świadomość a nie tylko pracowitość, którą się nam raz po raz wytyka. Ja za swoją pracowitość przepraszał nie będę, już to kiedyś tutaj napisałem i chętnie powtarzam.
Minęło trochę czasu od otwartego listu do pani prezes Empiku Ewy Szmidt-Belcarz, jaki podpisało około 60 autorów i innych ludzi kultury. I co ważne, chyba coś zaczyna się zmieniać. Oczywiście, nie odpuszczamy, będziemy obserwować, i jeśli będzie to konieczne publicznie wytykać złe działania proczytelnicze lub ich brak, będziemy sprawdzać, co jest grą pozorów a co faktycznym działaniem, będziemy dalej podsuwać pomysły a na razie jesteśmy bardzo bardzo ucieszeni pierwszą istotną akcją Empiku. Po niezbyt udanym Festiwalu Literatury, też efekcie naszego listu, na którego organizację Empik nie miał czasu, tym razem świetnie przygotował nową kampanię społeczną, która – przypuszczam – przyniesie wiele dobrego. Powtarzaliśmy w swoich rozmowach z panią prezes i pracownikami Empiku, że konieczne jest promowanie poważnej literatury, przywracanie ważnych książek do życia, budowanie kanonu, słowem wykształcanie świadomych czytelników. Mamy poczucie, że już wszyscy się pogubiliśmy w tym chaosie, jaki jest na rynku, który nie uwzględnia np. krytyki literackiej, bo omal całkowicie zanikła. Więc czym się kierować? Co wybierać? Sam za każdym razem jak wchodzę do księgarni mam ten problem. Tysiące tytułów i który a który nie?
Empik wpadł na genialny w swojej prostocie pomysł stworzenia listy 100 książek, które warto przeczytać. Najlepszych, najciekawszych, najzabawniejszych, najbardziej wciągających itd. Karkołomne zadanie, bo 100 tytułów ze światowej historii literatury to przecież nic, ale może przynajmniej początek dobrej domowej biblioteczki, gdyby ktoś chciał sobie taką skompletować lub uzupełnić.
Powstała kapituła złożona z autorów i ludzi kultury, w skład której weszli: Piotr Bratkowski, Katarzyna Montgomery, Mariusz Cieślik, Anna Dziewit-Meller, Małgorzata Halber, Magdalena Żakowska, Karolina Korwin Piotrowska, Sylwia Chutnik, Remigiusz Grzela, Katarzyna Tubylewicz, Jakub Żulczyk, Janusz Leon Wiśniewski oraz Michał Rusinek. Każdy z nas został poproszony o stworzenie listy 10 tytułów. Uwierzcie mi, to to jest dopiero koszmar – wybrać taką garstkę z wszystkiego, co czytaliśmy, co nas zmieniło, zachwyciło, wpłynęło na nasze życie i nasze wybory, co byśmy zabrali i na bezludną wyspę i do Tokio. Chyba było to jednym z najtrudniejszych zadań, jakie do tej pory miałem przed sobą. Lista moja była długa i musiałem z niej skreślać tak długo aż została dziesiątka. Skupiłem się na książkach, które miały dla mnie prawdziwe znaczenie lub na książkach, które są perłami ale bywają głęboko ukryte i nie są wznawiane.
Przyszliśmy ze swoimi listami na obrady. I znów podejmowanie trudnych decyzji. Pewne tytuły musieliśmy skreślić, chociaż zasługiwały na to, aby się na tej liście znaleźć. Jednak uznaliśmy, że np. umieszczenie tu lektur szkolnych nie jest konieczne, bo książki te i tak są w czytaniu. Itd. itd. Dyskusje, rozmowy pełne emocji a także płomienne, bywało długie mowy obronne. Każdy chciał ważne dla siebie książki uratować i na tej liście 100 umieścić. Jasne, że to, co się na niej znalazło związane jest z naszą wrażliwością, z naszymi preferencjami, zainteresowaniami ale może dzięki temu lista, jaka powstała będzie wzbudzała emocje. Może Czytelnicy coś z niej dla siebie wezmą, coś odkryją, do czegoś wrócą?
W efekcie wybraliśmy prozę, poezję, esej, filozofię, gatunki dziennikarskie. Również książki dla dzieci. To jest bardzo ładna biblioteczka i sam swoją domową uzupełnię o tytuły, których nie mam.
Tutaj filmik z obrad:
Wiem, wiem, najważniejsza jest sama lista. Zostanie ogłoszona przez Empik już 15 lipca, co jest początkiem większej kampanii społecznej. Tego samego dnia ruszy też plebiscyt Czytelników. Każdy będzie mógł zgłosić swoje typy. Bo obok tej naszej, powstanie też lista Czytelników. I myślę, że bardzo warto w tym plebiscycie wziąć udział i wyłonić książki naprawdę wartościowe, wskazać innym to, co miało na nas i ma na nas wpływ.
Wiele w ostatnim czasie rankingów książkowych, na szczęście. Na tej stronie, na tym blogu kilka lat temu przez wiele tygodni publikowałem listę 5 książek, które zmieniły życie. Tytuły podawali mi różni ludzie związani z kulturą i nie tylko. Całość dostępna jest ciągle na tej stronie pod zakładką “Kanon na nowy blog” (również tam w zakładce archiwum starsze typy).
Ale chcę o czymś jeszcze. Tworzenie takich list uświadamia, jak wiele książek przepada, jak nasz rynek książki marnuje potencjał literatury i jak nie myśli o Czytelniku. Żeby nie sięgać daleko, w sobotnie “GW” jest artykuł Małgorzaty I. Niemczyńskiej o mercedesie Twardocha. Jedno zdanie przeczytałem z prawdziwym smutkiem i chciałem je tutaj wyłuskać: “Szczepan Twardoch – chwalony i nagradzany autor Morfiny i Dracha, a także dziesięciu innych książek, których (prawie) nikt nie pamięta”.
Dzisiaj śmierć książki (a w najlepszym wypadku jej trafienie na tanią jatkę) nie oszczędza żadnego autora. Kilka miesięcy po publikacji nasze książki przestają istnieć i popadają w zapomnienie. Taka jest prawda. Nie ma wznowień, chyba że książka dostaje różne ważne nagrody. To jak z nagrodą Nike dla Mariana Pilota. Prawie nikt książek Pilota nie znał, bo wychodziły w wieloletnich odstępach. Teraz są wznawiane. Czy książka, która jest na rynku kilka miesięcy i ląduje w magazynie nie zasługuje na życie dłuższe albo na życie w ogóle? Dlaczego u nas nie ma longsellerów, czyli tych książek, które są w sprzedaży stale, bo niczego im czas nie odbiera?
Trzeba rynek przemodelować. Trzeba coś zrobić. Ale przede wszystkim trzeba czytać wartościową literaturę. Nie chwytajmy po byle świecący tytuł. Szkoda naszej kasy na bylejakość. Za ciężko pracujemy, wszyscy, Wy Czytelnicy i my autorzy, żeby wydawać te ciężko zarobione pieniądze na byle wydawniczą zapchajdziurę, szybki “shot”, jak już się upić to trunkiem, po którym głowa nie boli. Czytajmy mądrze mądre książki. Nasze biblioteki mówią o tym, kim jesteśmy. I mówią to naszym gościom. I będą to mówić kolejnym pokoleniom. Niech będą na naszych półkach wartościowe książki. Nie kupujcie dzieciom “Zniszcz ten dziennik”, bo pożytku z tej książki żadnego. Kupujcie dzieciom Muminki na przykład. Niech książka będzie mądrym wyborem i mądrym zakupem. Jak kupujemy samochód albo komputer czytamy tonę opinii w internecie, sprawdzamy parametry itd. Sprawdzajmy też opinie o książce. Może w ten sposób wypchniemy z rynku beznadziejną komercję a przywrócimy te tytuły, które na to zasługują. To ostatecznie nasz plebiscyt, nasz wybór, bo to my głosujemy… portfelem. Chwalmy się dobrymi książkami w naszych biblioteczkach i lekturą. Rozpalajmy głowy znajomych opowieściami, które same w sobie są światami alternatywnymi. I jeszcze jedno: każda książka daje nam na siebie czas. To czas Twój i książki. Czas, który nie przecieka przez palce. Być może to czas najważniejszy, bo poświęcony własnej wyobraźni, własnemu rozwojowi. A jaki będzie świat wokół zależy i od naszej wyobraźni i od rozwoju.