Otwarte drzwi

Hosni Mubarak ustąpił. Nie rozumiem tylko, dlaczego tak długo zwlekał, a w tym czasie ginęli ludzie, przecież w ten sposób liczba jego win się powiększała. Od początku było dla mnie jasne, że Mubarak odejdzie. Jestem pewny, że dla niego też. Nie rozumiem, skąd ten upór. Czy naprawdę liczył, że obywatele Egiptu pozwolą mu dotrwać do końca kadencji, jak obiecywał? Ale dzisiaj w Egipcie wielkie święto i być może od dzisiaj już droga do demokracji. Po Egipcie będą kolejne państwa. Żebyśmy jeszcze umieli wyciągać wnioski z historii. Kiedy usłyszałem dzisiaj o ustąpieniu Hosni Mubaraka przypomniał mi się pewien tekst Bułata Okudżawy, nie wiem, dlaczego akurat on, chociaż tak naprawdę wiem, drzwi w Egipcie są teraz otwarte.

Bułat Okudżawa

Piosenka o otwartych drzwiach…

Gdy zamieć wyje niczym wilk,
gdy w nocy mróz uderza,
nie zamykajcie, proszę, drzwi,
otwórzcie je na ścieżaj…

I kiedy przyjdzie w drogę iść,
a drogi – nie przetarte,
wychodząc nie ryglujcie drzwi,
zostawcie je otwarte.

Niech inni myślą: cud się stał,
A to nie cud bynajmniej!
Od żaru serca sosny żar niech
w piecu raz się zajmie…

I niechaj ciepło w ścianach tkwi,
niech noc się wyda krótka…
Nie warte funta kłaków drzwi,
marnego grosza – kłódka.

tłum. Andrzej Mandalian

*

Kanon na nowy blog, odcinek 20

Dzisiaj o swoich najważniejszych książkach opowiada

Anna Łojewska, z wykształcenia politolog, kulturoznawca, aktualnie specjalistka do spraw projektów europejskich, autorka głośnej książki “Pamiętnik z dekady bezdomności”, według której w Teatrze Wybrzeże zrealizowano ważny spektakl:

“Mistrz i Małgorzata” Bułhakowa – to było w końcówce lat 80-tych kiedy intensywnie szukałam odpowiedzi – czy Bóg jest i jaki on jest? Na pewno “Człowiek z Nazaretu” Szaloma Asza. Teraz trochę Kołakowski “Czy Pan Bóg  jest szczęśliwy”- to do poduszki. Elias Canetti “Ocalony język”. A gdy naprawdę bolało mnie życie – w pierwszym etapie emocjonalnego wyrywania się z Fundacji Barka, gdzieś ok. 1999 roku, przeczytałam – jakżeby inaczej – Louis Hay – “Możesz uzdrowić swoje życie”, dzisiaj nikomu jej nie polecam- świat rwie do przodu, a książka infantylna. Ale wtedy zaczęłam stosować się do ćwiczeń w niej zawartych i – szok – skutkowały! Pamiętam, jak zapisywałam w zwykłym kalendarzu: “Zgodnie z ćw. nr 5, z str. 7 uśmiechnęłam się do zakonnicy na Moście Mieszka I i oddała uśmiech. Sukces!” Ostatnio – raczej przypadkowo, wzruszyła mnie książka Anny Bikont – “My z Jedwabnego” byliśmy oboje na Boże Narodzenie u moich Rodziców i miałam ją jako lekturę na Święta. Gdy odkładałam – Ojciec brał ją, a rano, jak mały niesforny chłopczyk, z zażenowaniem, na paluszkach wchodził do naszego pokoju i kładł na stoliku. Cóż miałam zrobić? – Zostawiłam mu. Moi Rodzice mieszkają pod Jedwabnem.