W rytmie soul

“Kuchenne rewolucje” Magdy Gessler cieszą się fantastyczną oglądalnością i bardzo dobrze, bo dla mnie wniosek płynący z tego programu jest jeden – nie kombinuj. Ile się nakombinują tak zwani restauratorzy, żeby oszukać gościa i na tym zarobić, a okazuje się, że po tej taktyce nie ma co zbierać, kompletna klapa. Gessler pokazuje jak gotować i jeść smacznie, w ciepłym, przytulnym otoczeniu, i pamiętać o tym, co swojskie, co nasze, o regionalnych potrawach. Lubię, kiedy wyrzuca do kosza na śmieci półprodukty, zupy w proszku, proszki do pieczenia i inne tego typu trucizny. Pokazuje jak gotować i jak jeść. Pamiętam z filmu o amerykańskiej mistrzyni kuchni Julie Child “Julia i Julia” taką scenę, kiedy Child siedzi z mężem w paryskiej knajpie, zastanawia się, co chciałaby robić w życiu. Mąż pyta, co umie robić. Julia odpowiada: “Jeść”. Bo jeść też warto umieć.

Jestem pewny, że wszystkim kulinarnym hedonistom spodoba się nowy film Fatiha Akina “Soul Kitchen”, czyli kuchnia soul, soul jak muzyka, czyli kuchnia dla duszy, żeby to już tak do końca i prostacko przetłumaczyć.

Fatih Akin należy do moich ulubionych reżyserów. Jego poprzednie filmy omawiałem szczegółowo na poprzednim blogu. W mocnym, przejmującym “Głową w mur”, czy w “Na krawędzi nieba” ze wspaniałą rolą Hanny Schygulli pokazywał Akin środowisko, z którego się wywodzi, tureckich emigrantów w Niemczech. Zresztą oba filmy były bolesne, chwilami bezlitosne, psychologiczne kino w rękawicach bokserskich. Nie mogłem się spodziewać, że Akin nakręci właściwie komedię romantyczną, jaką jest “Soul Kitchen”, pogodną opowieść (chociaż chwilami gangsterską) o emigrantach greckich w Hamburgu, rodzinnym mieście Akina.

Oto Zinos, młody Grek prowadzący w szemranym punkcie miasta dosyć kiepską knajpę Soul Kitchen, w której stołują się robotnicy, a on sam serwuje im po prostu rozmrażane rybne paluszki i inne tego typu świństwa, wpada w serię tarapatów, jak to w życiu (właściwie mój rok 2010 nie odbiegał tak bardzo od perypetii filmowych, łącznie z bólem krzyża, który uniemożliwia chodzenie), nie będę opowiadał szczegółów, w każdym razie, kiedy jest już bardzo źle, żeby stało się jeszcze gorzej, zatrudnia w swojej knajpie kucharza-mistrza-artystę, który nie przyjmuje krytyki i łatwo popada w złość. To on dokonuje w Soul Kitchen kuchennych rewolucji. Oczywiście robotnicza klientela opuszcza lokal trzaskając drzwiami, nowa nie wydaje się łatwa do pozyskania, a jednak jak to w Kuchennych rewolucjach… Ponura nora zamieni się w wykwintą restaurację, ale i to nie koniec, a właściwie dopiero początek kłopotów. To tło wątku romantycznego jak w klasycznym filmie, w którym on ją kocha, ona go zostawia, on chce, żeby wróciła, ale cztery wesela i pogrzeb i notariusz i więzienie, i pościgi, i ucieczki, i odbudowanie wszystkiego na nowo. Film pasujący do tego bloga, o początku, który jest zawsze przed.

Klimat filmu świetny, właściwie woodyallenowski, muzyka wypoczynkowa, inteligentne poczucie humoru, pastisz gangsterskiego kina, trzymająca w napięciu komedia, jednym słowem, a właściwie pięcioma słowami: świetny sposób na sobotni wieczór. Fatih Akin napisał scenariusz wspólnie z odtwórcą głównej roli, znakomitym Adamem Bousdoukosem, podobno opisał swoją historię, ale kto go tam wie, w każdym razie pewnie dzięki jego greckiemu charakterowi Fatih Akin zrobił film lekki, jasny, zabawny, a nawet zaskakujący w jego dorobku.

A skoro zaskakujący, to jednak zmienię temat. Przeczytałem właśnie, że Artur Domosławski dostał Nagrodę Honorową Stowarzyszenia Krajowego Klubu Reportażu za swoją książkę o Ryszardzie Kapuścińskim. Na stronie Gazety przeczytałem:

To nie była łatwa decyzja, zważywszy, iż Ryszard Kapuściński był w przeszłości laureatem pośmiertnie przyznanej mu nagrody za 2007 rok. Jednak rzetelność tomu Artura Domosławskiego, jego znakomity reporterski warsztat, a jednocześnie takt i umiar autora w prezentowaniu faktów nie zawsze łatwych do zaakceptowania przez miłośników twórczości Ryszarda Kapuścińskiego, do których zalicza się wielu członków naszej organizacji, sprawiają, że czytelniczy sukces książki Domosławskiego okazuje się w pełni zasłużony – napisał w komunikacie Marek Remuszko przewodniczący stowarzyszenia.

– Nie bez znaczenia dla nas jest również to, że laureat wykazał wielką odwagę w dokumentowaniu faktów i wydarzeń zapisanych na kartach swojego bardzo osobistego dzieła, wydatnie wzbogacającego wiedzę o człowieku, którego pisarski dorobek w znaczącym stopniu współtworzy historię polskiego reportażu – dodał szef KKR.

Swoją opinię o tej książce wyraziłem kiedyś w debacie po jej publikacji. Można ją przeczytać na stronie Gazety. Nie zamierzam powtarzać tamtych argumentów.

Wcześniej Artur Domosławski otrzymał nagrodę Grand Press dla dziennikarza roku. Dawno nic mnie tak nie zaskoczyło. Nie rozumiem ani tych nagród ani ich uzasadnienia. Powiem jak Joanna Szczepkowska: “Dnia 17 stycznia 2011 roku skończyło się w Polsce dziennikarstwo”. Chyba rzeczywiście trzeba zejść do podziemia, zwłaszcza, że nowa wersja ustawy o naszym zawodzie jest więcej niż zaskakująca. Dziennikarzem jest na przykład osoba zatrudniona na etacie bądź umowie cywilno-prawnej. Znakomicie. A co z tymi, którzy uzyskali ten tytuł poprzez swoje wykształcenie? Skończyłem Wydział Dziennikarstwa i Nauk Politycznych na kierunku dziennikarstwo. Mogę sobie ten tytuł wsadzić do… kosza.