Kraków w Warszawie

Kot Alfredo po raz pierwszy pił dzisiaj mleko ze spodka, a nie ze strzykawki. Dorośleje kot. Przechadza się po mieszkaniu. Poznaje. Jest bardzo psi jak na kota, pełen szczęścia biegnie na przywitanie, chociaż powinien jak inne koty z obrazą machnąć ogonem. Tutka przygląda mu się ze zdziwieniem. Nie jest wobec niego agresywna, nie jest zazdrosna o innego kota w domu. Ale mam wrażenie, że go pilnuje, ma go w zasięgu wzroku.

Piszę tylko telegraficznie, bo zawodowo gęsto. Wieczorem będę prowadził w redakcji Gazety Wyborczej spotkanie z panem Jerzym Stuhrem. Bardzo się na nie cieszę. Zapraszam (początek godz. 19).

Przygotowując się do tego spotkania przeczytałem w jednym z wywiadów: “Ja się zawsze z ról wyczyszczam”. Ciekawe, co to dokładnie znaczy. Rozmowa będzie dotyczyła “Kontrabasisty”, słynnego monodramu, który aktor gra od ponad 20 lat (jutro spektakl w Warszawie), “32 omdleń”, czyli jubileuszowego spektaklu w Teatrze Polonia, filmu Nanniego Morettiego “Habemus papam”, ale nie tylko. Zobaczymy, gdzie nas zaprowadzi.

A na deser, na powrót do domu zostawiam sobie lekturę wywiadu z panem Tadeuszem Konwickim w dzisiejszym “Dużym Formacie”. Mieszkałem kiedyś w sąsiedztwie pana Konwickiego i myślę zawsze o nim i jego książkach z bliskością. Ostatnio, kiedy na moment wpadła do Warszawy Krysia z Borów Tucholskich i siedzieliśmy u Wedla, w pijalni czekolady, pan Konwicki szedł akurat ulicą. Tadeusz Konwicki jest dla Nowego Światu i okolic tym, kim dla Krakowa był Piotr Skrzynecki. Po prostu należy do pejzażu.

Wracam dzisiaj do kanonu najważniejszych lektur. Poprzednie propozycje w zakładce na banerze.

Kanon na nowy blog

o pięciu najważniejszych dla siebie książkach opowiada dzisiaj

Maria Kula, redaktor, Wydawnictwo Otwarte:

Astrid Lindgren „Bracia Lwie Serce”

Dla mnie pierwsza i najważniejsza książka o bezwarunkowej miłości. Czytałam ją niezliczoną ilość razy. Myślę, że bez tej baśni o śmierci byłabym innym dzieckiem i może też zupełnie inną sobą?

 

Alessandro Baricco „Ocean morze”

Pewnie ktoś zaśmieje się lekceważąco, ale i tak napiszę, że przez lata utożsamiałam się z główną bohaterką  – Elisewin. Oprócz niej Baricco stworzył inne, cudowne postacie. Książki z dziwacznymi bohaterami zawsze mnie pociągały, a ta na dodatek mówi o paraliżującym strachu i o tym, jak się go pozbyć. Najlepiej wyruszyć za morze.

 

Marek Bieńczyk „Tworki”

Od „Tworek” zaczęła się moja fascynacja pamięcią i jej zależnością z pisaniem. Czy ktoś pisze, żeby pamiętać, czy pamięta, żeby pisać? Trudna do zaklasyfikowania książka Bieńczyka mówi o stracie i Zagłądzie, choć słowo Holocaust nie pada w niej ani razu. Autorowi przyznałabym za nią co najmniej kilka nagród.

 

Jane Bowles „Dwie poważne damy”

Kiedy przeczytałam „Dwie poważne damy” chciałam pisać jak Jane Bowles. Mogę przynajmniej widzieć świat tak jak ona. Książka Bowles z absurdalnym poczuciem humoru to wspaniała opowieść o smutku, braku nadziei i rodzącej się odwadze. Kto ją przeczyta uwierzy, że życie jest przygodą. I natychmiast zapragnie pojechać do Panamy.

 

Jarosław Marek Rymkiewicz „Umschlagplatz”

To jedna z tych książek, bo której nic już nie będzie takie samo.