Dzisiaj, zamiast mojego wpisu, wiersze Romy Jegor. Romę znam od kilku lat, znam jej wiersze i tomiki. Mieszka w Mikołowie, czyli nie może już mieszkać w miejscu dla poezji lepszym – stamtąd przecież biło źródło poezji Rafała Wojaczka. Przedwczoraj w Warszawie miała swój wieczór autorski, na którym czytała nowe i stare wiersze. Na moją prośbę przeczytała ten, moim zdaniem, najważniejszy, o śmierci psa. Ciągle jestem nim poruszony. Leszek Żuliński nie bez powodu porównał go na niedzielnym spotkaniu do wiersza Wisławy Szymborskiej “Kot w pustym mieszkaniu”.
Roma jest poetką ważną, za każdym razem, czytając jej teksty mam wrażenie jakby do mnie mówiła. Tym razem czytała. Nie znałem jej nowych wierszy. Poprosiłem po spotkaniu, aby przesłała mi trzy, które mnie naprawdę ujęły. Zgodziła się też, abym je zamieścił na blogu. Dziękuję.
ROMA JEGOR
i ich ciche stąpanie nad ranem
mgły chusteczkę gdy jeszcze śpią muchy
albo wspólne ślimaków łapanie
chciałabym mieć z tobą jaśmin
parapet i imbryk z kawą
wspólne klucze do rdzy w starej bramie
słoneczniki begonie makaron
albo wspólny jakiś jeden bilet
deszcz lub upał co się w wieczór wwierca
może chociaż wspólny przystanek
cień akacji na rozgrzanych plecach
chciałabym mieć z tobą spokój
*
PARYŻ
Stoję między nogami Tour Eiffel
właśnie rodzi mnie Paryż
transfuzją dzwonów mostów katedr
i platanów
białych żeber Sekwany ciemnych żył
katakumb
już spijam pianę ulic przed zaciszem księgarń
sączę korony królów wino tłumu ciężkie
i łodzie kandelabrów w cesarskich sypialniach
i zbroje pokonanych i okrzyk Joanny
Rodzi mnie wieża Babel tysiącem języków
misternie przeplecionych przez konstrukcje domów
i nagle jestem miastem ja dziecko zaścianków
czuję ciężar korony pochmurnego nieba
Mam znów zachłanne oczy i głębokie gardło
jestem gotowa walczyć toczyć wiersz ulicą
bluźnić jak ten bezdomny z białą kołdrą gazet
by później już pod szczytem samej rodzić miasto
Pod moimi nogami wykluwa się jajo
wyżej nade mną tylko wszyscy święci katedr
*
Śniłaś mi się Lalko
z warkoczem drogi pod stopą
wiatrem w spódnicy
prawdą w kartach
śniłaś się
czytałaś z ognia warg i ścieżki
co biegła mi przez brwi
wiedziałaś wcześniej
że rano dym mnie rozproszy
i światło reklam
że znikną głogi
zagajniki i pierwsze skrzypce
Śniłam ci się Lalko
zawsze wiedziałaś
że pójdę w pokręcone
konary miasta i utonę
w czerwonym płaszczu
czarnych pończochach
i zachwycie nad
nieznanym ci bliżej Vivaldim
chociaż wszystkie pory roku
obie mamy schowane
tuż pod językiem
*
A na koniec wiersz starszy, ten właśnie, który Leszek Żuliński porównał do “Kota w pustym mieszkaniu” Wisławy Szymborskiej.
kiedy pies idzie do nieba
Panie doktorze jeszcze nie.
Oddech tak dzielnie trzyma się firanki
i łapy jeszcze biegną. Pewnie ma sen o kocie –
dajmy mu go wyśnić.
Panie doktorze ta igła taka duża aż
nie do wiary jak łatwo wchodzi w sen.
Parę kropli i stanął świat. I dzień się położył
Tylko kulawy szpak klęczy przy rododendronie
a ja mam takie zimne kolana jakby mi zamarzły
w brązowych psich ślepiach
(mówią że kot na kolanach bardzo rozgrzewa).
Panie doktorze czy ma pan teraz coś na drżenie warg
na zarastanie opuszczonej ścieżki za domem
albo na miskę przy progu która przestała być głodna
Ja wiem że pan nie leczy ludzi ale mnie coś w środku
tak bardzo skowyczy.