Krew z krwi

Nie, nigdzie nie wyemigrowałem, może jedynie za biurko, do komputera, bo – jeśli nic nie stanie na drodze – jeszcze w tym roku ukaże się moja nowa książka. Więc siedzę w tekście, redaguję, pracuję. Z przerwami na inne zawodowe przygody. Jedną z tych bardziej inspirujących w ostatnim czasie przygód była rozmowa z Anną Janko, a właściwie promocja jej nowej książki “Pasja według św. Hanki” w Stowarzyszeniu Pisarzy Polskich. Zawodowo się dotąd nie spotkaliśmy, chociaż sąsiadujemy na łamach “Zwierciadła”, i naprawdę miałem dużą przyjemność z tej, mam poczucie osobistej, biograficznej rozmowy wokół książki. Poza tym spotkanie wyjątkowe z wielu powodów. Publiczność złożona głównie z pisarzy i krytyków literackich, wymagająca. Ucieszyłem się widząc panią Marię Jentys, której naprawdę dawno nie widziałem. Pani Maria stoi poniekąd za moim debiutem prozatorskim, bo redagowała moje opowiadania w piśmie “Sycyna”, którego redaktorem naczelnym był pan Wiesław Myśliwski. Anita Janowska powiedziała do Ani Janko, że jej zazdrości tej książki, że przy tej książce jej pisanie to jest jak “Szła dzieweczka do laseczka”. Rozbawiła mnie tym. Powiedziałem, że “Mój diabeł stróż” dla mnie to na pewno nie jest “Szła dzieweczka do laseczka”. Rzadko jest tak, że jeszcze kilka dni po spotkaniu o nim myślę. A myślę od wtorku. I wracam do strzępów tamtej rozmowy wokół książki, która zrobiła na mnie duże wrażenie. To, jak została napisana, jak elastyczna i piękna okazała się polszczyzna w opisie emocji i seksualnych aktów. To, jak filozoficzna jest ta powieść o miejscu, w którym zaczyna się brak, i jak spod tej granicy braku i śmiertelności się ucieka, i jak się tę mapę braku wypełnia fajerwerkami, emocjami, oddechem. I jak wiele w tej powieści ucieczek od śmierci. Ucieczek w dwie strony równocześnie. I jaka to ambitna i gigantyczna praca, żeby opisać, nazwać emocje towarzyszące rodzeniu się uczucia i jego umieraniu. Ustawiać te same emocje pod różnymi reflektorami, ustawiać jak scenografię i przyglądać się nim. I jak interesujące jest oglądanie uczuć naszych i emocji owadów i zwierząt. Naprawdę ważna książka.

Agata Kulesza, Iwona Bielska

Od jakiegoś czasu już mierzę się z zamiarem napisania tutaj o serialu “Krew z krwi” w reżyserii Xawerego Żuławskiego. Canal Plus wyemitowało już cały sezon, na który składa się osiem odcinków. Dawno nie widziałem tak emocjonującego, tak dobrze napisanego, zrealizowanego i zagranego polskiego serialu. To opowieść o kobiecie (genialna rola Agaty Kuleszy), która aby ratować swoją rodzinę, musi wejść w środowisko przestępcze, mafijne, a tak naprawdę płaci po prostu za całe lata udawania przed sobą, że jej mąż nie balansuje na granicy prawa, czy też że tej granicy nie przekracza. Najogólniej mówiąc. Próbuje wychować troje dzieci, dwoje dorastających i małego synka, próbuje je chronić, dać im bezpieczeństwo, którego nie ma sama. Żartuje z nimi, robi zakupy, odlewa wodę z ziemniaków, jest pełna ciepła. Za chwilę wyjdzie z domu i przystawi spluwę szantażyście. Zamieni się w kogoś, kogo dotąd nie znała. I wróci do domu próbując zostawić tamten świat za drzwiami, ale to jest niemożliwe. To taka “Matka chrzestna” albo Matka Courage. Kulesza gra fenomenalnie. Od dawna obserwuję tę aktorkę i jestem za każdym razem poruszony jej interpretacją. Siła filmu Żuławskiego, właśnie filmu, kina podzielonego na odcinki, a nie serialu, tkwi w precyzyjnej interpretacji ról, dynamicznej realizacji, tajemnicy, która się odsłania, akcji, która się zapętla i czasem nie daje oddechu, ale bez przesady, jest też w filmie dużo poczucia humoru, świetnie napisane są dialogi, jest dużo mroku ale i dużo światła. Muzyka nie jest przesadnie ilustracyjna, zdjęcia nie mają na celu budowania dramaturgii, bo jednak dramaturgia jest w scenariuszu. Wszystko do siebie idealnie pasuje. To jest złe porównanie, którego teraz użyję, bo przecież tematy obu są tak różne, ale tak czuję – od czasu serialu Antczaka “Noce i dnie” nie było, w moim odczuciu, tak dobrze zrealizowanego polskiego serialu jak właśnie “Krew z krwi”. Nie było też dotąd tak ciekawej roli kobiecej. W nie jednym momencie Kulesza przypominała Lisbet Salander z kryminałów “Millennium”. W ogóle aktorski majstersztyk. Wspaniali Iza Kuna, Małgorzata Buczkowska, Łukasz Simlat, Piotr Nowak, Andrzej Andrzejewski, Iwona Bielska, Jerzy Grałek, Mariusz Bonaszewski, Szymon Bobrowski. Naprawdę każdego trzeba by oddzielnie skomplementować, bo żadna z tych ról nie jest jednowymiarowa. Stworzyli pełnokrwiste, interesujące postaci. Xawery Żuławski wykonał gigantyczną pracę i widać to w każdej ze scen. Czekam na drugi sezon.