Wstaję wcześniej i wychodzę biegać. Każdy poranek jest kompletnie inny. Jednego dnia jest słonecznie, jasno, ludzie jakby się nawet uśmiechają, następnego jest ponuro, szaro, wczoraj była gęsta, chłodna mgła, dzisiaj ulice mokre po deszczu, ale słońce się przebija. Mimo to chłodniej, bo wiatr. Wiosna nie może się zdecydować, czy już tu zamieszka, czy jeszcze sobie po świecie połazi.
Wczoraj wieczór na przygotowaniach do dzisiejszego koncertu dedykowanego Cesarii Evorze, jaki będę prowadził w Łodzi, w Teatrze Małym w Manufakturze. Jej bliska przyjaciółka i moja koleżanka, Elżbieta Sieradzińska nie tylko opowie o swoich niełatwych przecież relacjach z wielką artystką, ale też zaśpiewa. A śpiewając naprawdę porusza, co mam w pamięci, bo śpiewała na promocji książki Mariana Kociniaka i mojej “Spełniony”. Marian zadedykował wtedy swojej żonie, Grażynie kilka piosenek w wykonaniu Elżbiety. Więc cały wczorajszy wieczór tak naprawdę w Mindelo, na Wyspach Zielonego Przylądka, gdzie urodziła się i mieszkała Cesaria Evora. Gdzie – jak powiedziała w rozmowie, jaką z nią przeprowadziłem, a jaka ukazała się najpierw w “Dużym Formacie”, a potem w mojej książce “Hotel Europa” – ma swoją pępowinę. Pępowinę mam w Mindelo – powiedziała wtedy. Ale powiedziała też, że marzy o śmierci. “Bo śmierć jest najpewniejsza. Rodzimy się i umieramy. To wszystko. Urodziłam się. Czekam na śmierć. Przecież w końcu przyjdzie ten dzień. Święty Piotr powie: Witaj, Cesaria. Zaśpiewaj coś”.
Elżbieta Sieradzińska jeździła za Cesarią, a właściwie z Cesarią po całym omal świecie. Mówi, że po pięćdziesiątym koncercie przestała liczyć. Kiedy się gdzieś nie pojawiła, Cesaria miała o to pretensje. Organizatorzy koncertów rezerwując pokoje dla ekipy, zawsze mieli też rezerwację dla Elżbiety. Sam byłem świadkiem, w Warszawie, w hotelu Radisson, że Elżbieta jako jedyna mogła wejść do pokoju Cesarii, żeby ją do czegoś przekonać (w tym wypadku chodziło o nasz umówiony wywiad, na które Evora nie chciała wyjść), miała nawet klucz do jej pokoju. W naszej rozmowie Evora z jednej strony mówi, że nie wierzy w przyjaźń, że nie ma przyjaciół, ale potem wyznaje, że jej jedyną przyjaciółką jest Ela Sieradzińska, bo jest prawdziwym człowiekiem.
I tak sobie myślę, że dzisiaj Ela opowie nam o Cesarii Evorze prawdziwej. Bardzo się na to spotkanie cieszę. W ogóle to miło, że poranek w Warszawie, obiad już pewno w Łodzi, wieczorem inspirujące spotkanie wokół jednej z najoryginalniejszych artystek XX wieku. Niezależnej, nieprzejednanej, zawsze intrygującej.
Jeszcze jesienią zapowiadano koncerty Cesarii Evory w Polsce, w marcu 2012. Lubiła tu przyjeżdżać.