odkrywanie światów

Z Kotem Alfredo czytamy Miłosza wiersze wszystkie

Deszcz. Rytm jesieni, jaka przydarzyła się tego lata. Marzę o słońcu. W tym roku nie mam wakacji, chciałbym chociaż wyjść na spacer. Wystawić twarz do światła.

W taksówce wdałem się w rozmowę z kierowcą. Pomyślałem, że po powrocie do domu zapiszę ją, do bloga.

“Słyszał pan? My dajemy pomoc Grecji. Jeden tonący kraj daje drugiemu tonącemu krajowi. I żeby ta pomoc jeszcze się przydała doraźnie. Gdzie tam. Ani oni tych pieniędzy nie zobaczą ani my. Bo co to za pieniądze, żeby je odczuli? Śmiech na sali, proszę pana. Ja rozumiem, gdyby nam w rozliczeniu jedną wyspę dali. I nie musi być tak duża jak Kreta. Pada, cholera, i pada całe dni, to byśmy sobie na taką wyspę pojechali taniej, bo nasza, tylko jaką flotę trzeba by mieć, żeby dopłynąć na nią z Aten. To rozumiem. My wam kasę, a wy nam wakacje. A tak? Czy to ja im tego kryzysu narobiłem? Taki Grek, proszę pana, to on na leżaku sobie leżał, nad morzem, rybkę pojadł, wódeczkę ichną wypił, sjesta i kawa z cukrem, proszę pana. Dom miał, to jakie pokoje gościom wynajął a może pensjonat kiedyś otworzył nielegalnie, bo podobno oni tam to wszystko pobudowali nielegalnie, u nas też nad morzem teraz tak budują, no i leżak i troszeczkę ziemi troszeczkę słońca, jak śpiewała Eleni, proszę pana, ta nasza czarnowłosa Greczynka, i coś tam chyba z niebem było. I to proszę pana cały temat, jaki Greka zajmował. A teraz płacz i zgrzytanie zębami, bo im ten leżak zabierają. Ale z drugiej strony, wie pan, to jednak bym za tymi wakacjami w Grecji nie był. By się ludziom za bardzo w głowach przewracało jakbyśmy tę naszą polską część Grecji mieli. All inclusive i by się Polak kazał obsługiwać i by rządzić chciał, same kłopoty by z tego wynikły. Więc może oni nam w rozliczeniu tę jedną wyspę powinni dać na więzienie. Bo nasze więzienia to już jest Grecja. Wiozłem kiedyś takich trzech panów na przepustkę, to oni mi mówią: a źle mamy? Jeść dostanę, i to za siedem pięćdziesiąt dziennie, a nie za cztery pięćdziesiąt jak w szpitalu, pokój gościnny jest, to dziewczyna odwiedzi, z kolegami jakiś skok się zaplanuje, bo dużo czasu a więzienie to wylęgarnia talentów. – To ja myślę – mówi ten taksówkarz – że ja bym go posłał na kamienistą grecką wyspę, w samym szczycie lata, i kazał mu w kamieniołomie pracować, w największym słońcu, i bym mu czapki ani kapelusza nie dał, a co ma się od słońca chronić. Już ja bym sprawił tą Grecją, że przestałoby mu się opłacać kraść. On by dwa razy przemyślał a nie kombinował co niewielkiego zrobić, żeby go na jesień i zimę wsadzili do pierdla. A tak oni toną, my toniemy, forsy nikt nie widzi, nasi złodzieje mają Grecję a Grecy mają koniec sjesty. Paranoja”.

No i tak sobie w deszczu rozmawialiśmy. To znaczy kierowca monologował. Ja się nie wtrącałem, ciekawy jego poglądów. I tak mniej więcej zapisałem, co z tej rozmowy pamiętam.

A w czasie deszczu, i bez Grecji, a bardzo w Polsce, nawet bardzo w Warszawie, otwieram sobie i zamykam “Wiersze wszystkie” Czesława Miłosza. Czytam to, co mi się akurat otworzy. Ogromna różnorodność. Znam jedynie ułamek tej poezji. Nie wiedziałem, że taka kipiąca stylistycznie, taka zróżnicowana, kolorowa, czasem dziecięca jak u księdza Twardowskiego, czasem pozornie naiwna, czasem rytmiczna jak piosenka, czasem pełna wyładowań jak burza, czasem protestująca, kontestująca, religijna, patriotyczna, filozoficzna, metafizyczna, elegijna, ostra jak brzytwa albo łagodna jak niebo po burzy. Dopiero czytając tak te wiersze na wyrywki, nie zwracając uwagi na lata, w jakich powstały, składają się na najprawdziwszą biografię poety, w którym tak wiele różnych duchów mieszkało. Ten zbiór ma ponad 1300 stron, dla mnie jest pełen odkryć, zdziwień, zachwytów, rozczarowań, wątpliwości, pytań, ucieszeń, uciszeń, pełen głosów, barw, zapachów, zapomnień. Jakbym poznawał świat na nowo, oczami Miłosza. Jakbym poznawał świat.

Kot Alfredo zapowiada się na całkiem poetycką bestię, bo zagląda mi przez ramię i chyba czyta ze mną. Zdziwiony, otwierając oczy jeszcze szerzej, i jeszcze szerzej i wpadając nimi w ten świat pełen znaków, dróg, ścieżek, liter, owadów, migających miejsc, kiedy przewracam kartkę, w świat pełen jasności, kiedy pada na niego światło, i świat, na którym można zasnąć, kiedy zamykam książkę. Kładzie się na niej, zasypia. I pewnie myśli, że w pełni panuje nad tym światem, który zamknięty jest między okładkami.

Kot Tutka

Kot Tutka leży na biurku. Nie interesuje się naszymi wtajemniczeniami. Sama jest dla siebie światem.

CZESŁAW MIŁOSZ

PIOSENKA

Annie Micińskiej

Jakakolwiek jest boleść, będzie więcej boleści.

Noc jest czarna, ale będzie czarniejsza.

Dobrze takim, co żyli, ale w porę odeszli.

Ty więc nie bierz spraw ludzkich do serca.

Los był prosty, ale będzie krzywy.

Czysta woda zostanie zatruta.

Kto jest mądry, będzie nieszczęśliwy,

A głupiemu szczęście jak pokuta.

Gwiazda wzejdzie i zaraz przeminie.

Na czekaniu puste lata zbiegną.

Co upadło, zetleje w ruinie.

I goryczą będzie ziemskie piękno.

1980