Camus, człowiek teatru

Maria Casares - ukochana aktorka Camusa

Już naprawdę kończę lekturę opasłej biografii Alberta Camusa, piszę właściwie sprzed mety, z ostatniego rozdziału. Odnosiłem się do książki Oliviera Todda tutaj kilkakrotnie, ale jest jeszcze jeden aspekt, który chciałbym poruszyć. Camus – człowiek teatru. Jego droga pisarska i teatralna właściwie rozwijały się równocześnie, w obu tych sztukach odnosił sukcesy i porażki. Zaczynał od teatru robotniczego, pisał adaptacje i reżyserował. Później wiązał się też z teatrami zawodowymi w Paryżu, reżyserował coraz więcej i lepiej, kochał się w aktorkach, z których największą jego miłością była Maria Casares (pisał do niej: “Ten, kto nie kochał, nie śnił o dożywotnim więzieniu dla ukochanej kobiety”), zdarzało się też, że grał, kiedy któryś z aktorów chorował, po prostu robił za niego zastępstwo. Dostał literacką nagrodę Nobla, co ugruntowało jego pozycję pisarską a jednak mam poczucie, że Camus był przede wszystkim człowiekiem teatru. Co też nie jest takie wyjątkowe. Franz Kafka w swoich “Dziennikach” poświęca teatrowi wiele miejsca. Może Kafka sam nie był reżyserem ale na pewno był niezrealizowanym aktorem. Zostawił Albert Camus w swoich tekstach wiele pięknych zdań dotyczących teatru i aktorów. Kiedy dostał nagrodę Nobla zaczął poważnie myśleć o finansowaniu jakiegoś teatru, może nawet o stworzeniu własnej sceny. Kiedy pisał adaptację “Biesów” (od 1953 roku) wyznał przyjaciołom, że to jeden z czterech utworów, jakie ceni najbardziej, i że myśli o tej adaptacji od dwudziestu lat – “wyobrażam sobie na scenie jego bohaterów(…) nie są dziwni, ani absurdalni. Podobni są do nas. Mamy taką samą duszę. Biesy są utworem proroczym nie tylko dlatego, że ukazują nasz nihilizm, lecz również z tego powodu, że przedstawiają nasze dusze wewnętrznie rozdarte i martwe”. Camus jako adaptator i reżyser rozwija się do końca aż zaczyna rozumieć, że jeden gest odkryty przez aktora jest skuteczniejszy niż uwagi reżysera. Camus w czasie przerw w próbach do “Biesów” każe puszczać na gramofonie rosyjskie melodie ludowe. Przychodził prawie na każdy spektakl, a kiedy przez dziesięć dni nie mógł się pojawić, zostawił aktorom karteczkę ze słowami: “Couragio! Musicie wytrwać”. Camus uwielbiał aktorów, po próbach i spektaklach lubił chodzić z nimi na kolację, lubił spędzać czas w ich towarzystwie. Był jednym z nich. I kiedy czytam tę biografię mam poczucie, że jest coś, co w Camusie pociąga mnie nade wszystko – pasja. Pulsuje z każdej strony jego powieści.

Kanon na nowy blog, odcinek 24

O swoich najważniejszych książkach opowiada

Jolanta Dylewska, reżyserka, operator filmowy:

To nie jest łatwe zadanie. Te niezliczone ilości przeczytanych książek weszły już w mój krwioobieg. Wiele, nawet te najważniejsze, stały się już niewidzialne, rozpuściły się we mnie. Zapomniałam o nich, chociaż one nie opuszczają mnie nigdy.

Próbuję:

1. DZIECI Z BULLERBYN (Astrid Lindgren): pragnienie posiadania przyjaciół stało się tak silne, że zdobyłam się na pokonanie mej skrajnej nieśmiałości.

2. ZDĄŻYĆ przed PANEM BOGIEM ( Hanna Krall): z tą książką wkroczył w moje życie Marek Edelman i już nic nie było takie samo.

3. JOSIE KAŁB (Izrael Joshua Singer) i RZEKA POTUDAŃ (Andrej Płatonow): powieść i opowiadanie połączyły mi się już dawno w jedną opowieść o tajemnicy miłości.

4. DZIENNIKI (a także CZAS UTRWALONY i KOMPLEKS TOŁSTOJA) Andreja Tarkowskiego: ponieważ jego film “Zwierciadło” jest moim ukochanym filmem.

5. OPOWIADANIA (Antoni Czechow): dzięki nim odkryłam, że szczęście to po prostu brak nieszczęścia.

Już poza listą: “Matka odchodzi” Tadeusza Różewicza, “Pan Cogito” Zbigniewa Herberta, “Patrz pod: Miłość” Dawida Grossmana, “I była miłość w getcie” Marka Edelmana i Pauli Sawickiej oraz dużo, dużo poezji etc. etc….