Oaza

Dziękuję za wszystkie maile z pytaniami o przyszłość bloga i za troskę. Przepraszam, było jakieś zamieszanie z domeną, z serwerem, omal cała zawartość bloga wyleciała w wirtualny Kosmos (chociaż czy to nie jest masło maślane, bo Kosmos jest dla mnie turbo! wirtualny), ale dzięki człowiekowi, który tę stronę zakładał i ją adminstruje, Adrianowi, udało się tę moją niewielką przestrzeń ocalić.

Właściwie to się w ostatnich dniach czuję, jakby sprawdziła się przepowiednia kandydata na Prezydenta RP, pana Kononowicza z Białegostoku, że “wszystko się zlikwiduje się”. Już nie chcę wyliczać mniejszych i większych strat – w tym połamania mojej ukochanej afrykańskiej, rzeźbionej lampki z biurka, którą zrzucił kot, przez różne kieliszki, talerzyki, filiżanki, likwidację wielu kleszczy, które obskoczyły kota Alfreda, aż po projekt Ustawy, która powoduje, że krew się we mnie gotuje – likwidującej ulgi dla twórców. I mógłbym o tym naprawdę wiele, bo krew nie tylko się gotuje, ale i zalewa. Pomijając, że nie rozumiem przeprowadzania tak kosztownej Ustawy, żeby zabrać ulgi ok. 130 osobom, jak policzył pan minister i powiedział o tym w rozmowie TOK FM z Janiną Paradowską, to jednak robienie z twórców karty kredytowej dla rządu, jest paranoją turbo! Kosmiczną. Bo rząd ma zabierać wszystkim równo, a oddać po półtora roku to, co niesłusznie zabrał. Jak w tej reklamie – za resztę zapłacisz Mastercard. – Za wszystko zapłacisz artystami! Nie ma we mnie zgodę, ale mój głos wołającego na puszczy, nawet jeśli donośny, niknie jednak.

Jednak wierzę, że nie wszystko się zlikwiduje się. Na pewno, jak napisała Ewa Lipska w jednym z wierszy – Dobrze, że jest jeszcze taki kraj, który jest wszędzie i nazywa się Poezja.

Korzystając z okazji polecam swoją rozmowę z Ewą Lipską, która ukazała się właśnie w lipcowym numerze “Zwierciadła”.

Niestety na liście bolesnych likwidacji jest również miesięcznik “Bluszcz”, który uważnie śledziłem, który lubiłem i z którym wiązałem pewne nadzieje. Napisałem do niego duży tekst o książkach Anny Boleckiej (do przeczytania w dziale “kartki na kulturę), zrobiłem dla niego rozmowę z Krystyną Chiger, dziewczynką z lwowskich kanałów, bohaterką filmu Agnieszki Holland “W ciemności”, w “Bluszczu” (kto inny dałby tyle miejsca) opublikowałem dwuczęściową rozmowę z panią Julią Hartwig. No i zostałem z bezdomną rozmową, nagraną w Jerozolimie, z Tomem Segevem, autorem książki “Siódmy milion” i biografii Szymona Wiesenthala, która miała się ukazać w numerze lipcowym. Ten numer już nie wyjdzie. “Bluszcz” błyszczał na tle pism literackich w Polsce swoją dostępnością, szatą graficzną, wysokim poziomem edytorskim. Miałem, jako autor, z “Bluszczem” jak najlepsze doświadczenia, za sprawą Marty Szarejko. Myślałem o “Bluszczu” jako o swoim miejscu na duże wywiady literackie, na które nie ma przestrzeni w innych pismach. Ze smutkiem myślę też o 23 osobach, które teraz straciły pracę. Życzę, aby wszystkim ułożyło się jak najlepiej.

Dlatego zacytuję, bo jednak tonący choćby brzytwy się chwytał, słowa wielkiej aktorki Vanessy Redgrave (z rozmowy “Wysokich Obcasów”, której autorem jest Krzysztof Kwiatkowski): “Odkryłam, że kiedy wszystko się wokół wali, sztuka staje się oazą wolności i autentyczną potrzebą. Nie ma bez niej cywilizacji ani sprawiedliwego prawa”.