Głos z podziemia

Dłonie Św. Macieja Apostoła, fot. Andrzej Nowakowski

Od kilku tygodni czytam na raty ogromną biografię Alberta Camusa, napisaną przez Oliviera Todda, napisana jest niezbyt przystępnie, skupia się właściwie nie tyle na biografii co ewolucji poglądów filozoficznych i politycznych Camusa, i choć nie czyta się tego tomu lekko, uważam go za bardzo wartościowy. W tym blogu nie będę zajmował się polityką, chociaż bardzo mnie zajmuje, śledzę dokładnie, otwieram gazety w internecie wcześnie rano, jestem przejęty tym, co się dzieje w Polsce, ale ten blog ma być podziemiem kulturalnym. Wobec rugowania kultury z publicznej telewizji i powszechnego jej marginalizowania, chcę tutaj praktycznie codziennie zajmować się kulturą. Otwieram mojego Moleskine’a, i sytuację, jaka jest obecnie skomentuję słowami samego Camusa, jakie wypisałem sobie podczas lektury: “Kraj, który nie jest w stanie się oczyścić ze swojej przeszłości, nie potrafi też przeprowadzić odnowy. Wizytówką narodów jest ich wymiar sprawiedliwości. Nasz kraj powinien zaprezentować światu coś lepszego niż cały ten chaos” – pisał w styczniu 1945 roku. I jeszcze coś, co napisał jego biograf: “Camus stworzył sobie coś w rodzaju mitycznej hierarchii narodowościowej. Na samym jej szczycie znajdują się Algierczycy, Arabowie i algierscy Francuzi, niżej – mieszkańcy basenu Morza Śródziemnego: Francuzi, Hiszpanie, Włosi; następnie Słowianie, którzy kojarzą mu się głównie z poszukującymi szczęścia bohaterami literackimi, mającymi pesymistyczno-nihilistyczny urok”. I właściwie to pozostawiłbym jako polityczny komentarz. Ratujmy się kulturą. Czytajmy na znak protestu, skoro tak widzi czytanie Mario Vargas Llosa.

Codziennie będę tutaj publikował coś, co nazwałem “kanonem na nowy blog”. Zapytam różne osoby o pięć najważniejszych książek ich życia. W ten sposób będziemy mogli wspólnie uzupełniać listy lektury, trafimy na tytuły, które zapomnieliśmy, przeoczyliśmy, o których nie słyszeliśmy. Mam poczucie, że to będzie ciekawa przygoda. Zaczynam od siebie. Od jutra kolejne odcinki. Zanim jednak wielka piątka, która wpłynęła na mnie lub moje myślenie, parę słów o ołtarzu Wita Stwosza. W czwartkowym “Dużym Formacie” ukazała się fascynująca rozmowa Małgorzaty I. Niemczyńskiej z Andrzejem Nowakowskim pt. “Boskie dzieło szaleńca”. Otóż pan Andrzej Nowakowski jest pierwszym, który tak naprawdę sfotografował ołtarz Wita Stwosza. Aby to zrobić, wjechał do krakowskiej katedry dźwigiem, oglądał ołtarz również z wysokości, dokładnie przyjrzał się wszystkim detalom, ale to, co ciekawsze jest chyba pierwszym, który do fotografowania ołtarza użył mocnego światła. Nagle ołtarz odsłonił to, co wpuszczane przez witraże światło zakrywało. Podobno, kiedy pierwszy raz światło padło na ołtarz, dwaj stojący obok fotografa księża popłakali się. Opowieść Andrzeja Nowakowskiego jest niezwykła, a kilka zdjęć, które można obejrzeć obok tekstu, robią piorunujące wrażenie. Mam nadzieję, że powstanie album szczegółowo omawiający to dzieło geniusza-szaleńca. Bardzo na taką publikację czekam. Tekst można przeczytać pod tym linkiem:

Ołtarz Wita Stwosza

A teraz próba mojego kanonu literackiego, próba bo wyłuskanie pięciu tytułów to naprawdę może być jedynie nieudana próba. Kieruję się wpływem tych książek na mnie, kolejność jest raczej związana z moim dojrzewaniem.

1. Tove Jansson – seria o Muminkach – to były pierwsze książki, które uruchamiały moje myślenie, które zaszczepiły we mnie specyficzną filozofię, jaką autorka przemyciła w tych barwnych opowieściach, jeszcze dzisiaj zdarza mi się wracać do “Muminków”.

2. Hanna Krall – Zdążyć przed Panem Bogiem – wiem, z listy lektur: pierwszy raz czytałem w liceum, ale tak naprawdę to była pierwsza książka, która odsłoniła przede mną tragizm wojny, w dodatku pokazała kierunek zawodowy – mistrzowska rozmowa Hanny Krall z Markiem Edelmanem pokazała, jaką przygodą może być zawód dziennikarza

3. Franz Kafka – Wyrok i inne opowiadania – nie wiem, dlaczego z wszystkich książek Kafki akurat to niewielkie opowiadanie wybrałem, może dlatego, że podziałało na mnie najmocniej, a zwłaszcza słowa ojcowskiego wyroku: “Skazuję cię na śmierć przez utopienie”. Wracałem do tego opowiadania w swojej książce “Bagaże Franza K.”, w swojej sztuce “Naznaczeni” a ostatnio w powieści, którą niedawno skończyłem. Maleńkie, hipnotyzujące opowiadanie.

4. Stefan Chwin – Hanemann – jedna z tych powieści, do której wracałem najczęściej. Hipnotyzująca opowieść, hipnotyzujący bohater i Gdańsk przechodzący z rąk do rąk, miasto, które jest mi bardzo bliskie. Proza, w której mówi każdy ręcznie przyszywany guzik.

5. Jarosław Iwaszkiewicz – Dzienniki – przejmujący portret samotnego pisarza, fresk czasu, w jakim żył; pozwalają zobaczyć również to, co stoi za literaturą i za pisaniem, otwierają oczy. Dzienniki Iwaszkiewicza wygrywają w konkurencji z tymi najważniejszymi, jakie wyszły w ostatnich latach, np. dziennikami Sandora Maraia. Prawie tak ważne jak Dzienniki Iwaszkiewicza są dla mnie Dzienniki Witolda Gombrowicza.