zbyt gorący kot…

Co robić w taki ukrop jak dzisiaj? W dodatku wiodąc nudne życie połykacza książek. Koty nieprzytomne nie wiedzą, gdzie sobie miejsce znaleźć. Wszędzie za gorąco. Co jakiś czas biorę je pod kran i ochładzam. Zbyt gorący kot potrafi być niebezpieczny w swojej kociej gorączce. Najlepiej to by poszedł w kimę, wiem, pod palmą w Grecji, zimne wino pił, i fala za falą, fala za falą o łowieniu śnił. Czasem by się wybudzał na drinka z parasolką, no i baja bongo.

Dwa dni temu wpadła mi w ręce powieść Janiny Katz “Opowieści dla Abrama”, no i jak mi wpadła, tak ją dzisiaj skończyłem. To powieść o być może ostatniej miłości, ale możliwej. Ona, połykaczka książek (i z opowieści tej wynika, że również ognia), ma sześćdziesiąt lat, jest młoda, tak sobie ułożyła życie, żeby już tylko móc czytać. On, tytułowy Abram jest od niej dwadzieścia lat starszy i ma żonę. Wszyscy z piętnem wojny i Holocaustu. Spotykają się w izraelskim hotelu, gdzie po raz pierwszy od dawna Ona postanowiła spędzić samodzielnie wakacje. Jej syn, z którego homoseksualizmem próbuje się uporać, mieszka w San Francisco. Teraz ma już czas tylko dla siebie. I jak się za chwilę okaże również dla Abrama, z którym będzie się potajemnie spotykać w paryskich hotelikach, kawiarniach i chodzić na długie spacery w Marais. Przeżywają miłość nie dopuszczając do niej właściwie świadków. W tych ulotnych kilku chwilach są tylko dla siebie. Zaczną wyznaczać rytm swojemu uczuciu – tydzień, dwa tygodnie w ciągu roku. Czy to może wystarczyć? Wszystko jest po ich stronie ale i wszystko jest przeciwko, nawet, a może przede wszystkim ciało. Znów kochają nieporadnie, ucząc się siebie, choć tym razem być może po raz ostatni. Myślą o miłości i myślą o śmierci. Abram nie chce dopuścić Jej do swojej przeszłości. Może dlatego, że właśnie rodzi się na nowo. Dlatego ona, zdolna czytelniczka i wielbicielka książek, układa opowiadanie o jego przeszłości. Mówi mu kim był, co robił w czasie wojny, po której stał stronie. Abram jest z nią bezwarunkowo, ale ona go pisze. Wymyślają siebie i w ten sposób się siebie uczą.

“Najbardziej cenię sobie rzadkie momenty pełnego szczęścia albo chwile smutku nie do zniesienia. Istnieją w ciszy, ale są przemożne, silniejsze, niż wszystko, co przeżywam w realnym świecie. Są esencją życia. Są mi dane, abym mogła doświadczyć siebie w całej nagości”.

“Męczące jest ciągle staranie się, by zmagazynować wszystko w mózgu. Ale naprawdę przygnębia mnie myśl o tym, że gdy umrę, nigdy już nie usłyszę Don’t be that way Benny’ego Goodmana – utworu, który potrafi podnieść mnie z wszelkich możliwych przepaści – ani Patetycznej Beethovena z jej niewiarygodnym lejtmotywem o dokładnie przeciwnym działaniu”.

“Niektórzy ludzie mają bardzo ciekawe życie. Bywają też tacy, również wśród moich znajomych, którzy w dodatku są fizycznie piękni. Jakby Bóg miał w stosunku do nich jakiś plan, jakby mieli pokazać nam, pozostałym, że to możliwe – choć nie dla nas – i wywoływać w nas zazdrość i złość. Bywa, że tak jak inni doświadczają tragicznych wydarzeń, ale one ledwie ich muskają, nigdy nie miażdżą. A gdy się tacy ludzie smucą, stają się jeszcze piękniejsi, ból przydaje im dodatkowego wymiaru, rzec można, nieco pogłębia ich niezbyt głębokie przepaści. I wtedy niemal niezauważalnie spieszą wyrównać różnicę i przykrywają przepaść. Jakby była skrzynką z piaskiem. Jak wyglądają ich książki? Czy są dobrze napisane? Czy dodają woli życia? Trudno powiedzieć. Ale na pewno są piękne”.

“Dzięki Abramowi odkryłam, że istnieją tylko trzy niezbędne do życia rzeczy: dotyk, opowiadanie i szklanka wody. A najważniejsza z nich jest ta trzecia: szklanka wody, którą podajesz komuś, kto źle się czuje”.

“Abram dobrze wie, że mnie rani, odrzuca, daje do zrozumienia, że mnie nie szanuje i że wtargnęłam w jego życie, bo moje własne jest jak pusta szklanka. Ale ja już się zahartowałam, mogę zjeść szklankę”.

“Zostało nam jeszcze to, czego przed sobą nie zdradzamy. Starzy ludzie mają, podobnie jak dzieci, swój własny tajemniczy świat, który chronią; w tym świecie wąska ścieżynka prowadzi w tył, do młodości, do dzieciństwa, ale to nie mózg, tylko serce i zmysły wyszukują wspomnienia z przeszłości”.

To tylko niektóre z fragmentów, które zakreśliłem. I mam takie poczucie, że będę do tej książki wracał. Już żałuję, że tak szybko skończyłem ją czytać.

(Janina Katz “Opowieści dla Abrama”, przekład Bogusława Sochańska, Wydawnictwo Czarna Owca, Warszawa 2010).

*

PS Moja książka “Hotel Europa” ukazała się właśnie jako e-book, polecam nowocześniejszym ode mnie:

Hotel Europa e-book