Zagrać czas

Krystyna Feldman w filmie “Mój Nikifor”

Teatr uczy pokory – mówiła Krystyna Feldman dokładnie 23 lutego 1998 roku, w swoim poznańskim mieszkaniu, w rozmowie dla miesięcznika “Literatura”, jaką pojechałem z aktorką przeprowadzić. Mieliśmy już ze sobą miły kontakt. Pamiętam to mieszkanie z popiersiami marszałka Piłsudskiego, kuchnię bez jednego garnka, jedynie z czajnikiem na wodę. Pamiętam, że Krystyna Feldman paliła papierosa za papierosem. Ale tak naprawdę od tej rozmowy zaprzyjaźniliśmy się. W pewnym momencie zostałem poproszony, żeby zwracać się do aktorki: “ciociu”, co robiłem z przyjemnością. Kiedy przyjeżdżałem do Poznania, ciocia załatwiała mi pokój w teatrze. “I możesz tu sobie sprowadzać kogo chcesz!” – mówiła żartem. Kiedy przyjeżdżała do Warszawy, miała zawsze czas na rozmowę. W Poznaniu byliśmy razem na “Oczyszczonych” Krzysztofa Warlikowskiego. Przysyłała miłe i dowcipne kartki i rymowanki. Mam je w swoim archiwum. Nie mogła przyjechać na promocję mojej książki “Rozum spokorniał” z naszym wywiadem, ale nagrała na ten wieczór na taśmę fragment monologu, jaki mówiła w “Opowieści zimowej” Szekspira w reż. Warlikowskiego. Mam tę taśmę. W trakcie pierwszego wywiadu, powiedziała:

Bo to ja jestem czasem. Czas powinna grać osoba, której czas mija i mija, która doświadcza i zna ludzi. Właśnie w “Opowieści zimowej” Szekspira, bo o niej tu mowa, reżyser Krzysztof Warlikowski wpadł na pomysł, żeby postać błazna połączyć z czasem. Ale ten błazen to jest bardzo mądry człowiek. Patrzy na ludzi z chłodną ironią, niekiedy pobłażliwością i zarazem jest w nim coś współczesnego. Czas mija i mija… On właściwie ma tylko czapkę błazeńską. Mówię tam taki monolog: “Czas albowiem choć stałym się zdawa/ po swojemu dyktuje i obala prawa. Tak iż epoka nieraz zmieści się w godzinę./ Przeskoczywszy szesnaście lat na nowo płynę/ w dawnym rytmie, a luka bynajmniej nie przeczy temu/ że znam dokładnie przeszłość każdej rzeczy, która wam się przedstawia jako teraźniejszość”. Bardzo się cieszę, że mogę grać tę rolę.

Teraz różne wspomnienia z naszych rozmów i spotkań się na siebie nakładają. Byłem wstrząśnięty, kiedy dowiedziałem się, że będąc u siostry w Jeleniej Górze, została pobita. Pod tekstami na ten temat, jakie ukazały się w prasie, były też komentarze internautów powodujące kompletne zdumienie i zdruzgotanie, że to się Babce Kiepskiej należało.

Była pięknym człowiekiem. Grała omal do końca. Podobno odchodziła w potwornych męczarniach.

A czas mija i mija. Wczoraj minęły cztery lata od śmierci Krystyny Feldman. Pamiętam.

Kanon na nowy blog, odcinek 3

Jutro kolejny odcinek, a dzisiaj o pięciu najważniejszych dla siebie książkach

Kasia Adamik, reżyserka:

“Kapitanowie Zuchy” Rudyard Kipling – Kocham morze. Kocham tych bohaterów. Bardzo bym chciała nakręcić. Ale okazuje się, że na kutrze rybackim mam chorobę morską.

“Wojna i Pokój” Lew Tołstoj – Czy kiedyś ktoś napisał lepsze sceny batalistyczne?

“Wzgórza Błękitnego Snu” Igor Newerly – To jeszcze kiedyś może mi się uda nakręcić.

“Hotel New Hampshire” John Irving – I w ogóle cały John Irving

“Martin Eden” Jack London – Końcówka mi się kiedyś śniła po nocach.

Książki, które przeżyłam totalnie emocjonalnie, przeczytałam jednym tchem i parę razy.