kto ile zdążył…

Przed tygodniem odeszła Małgorzata Baranowska, autorka pięknej książki o Wisławie Szymborskiej, którą cytuję w “Dzienniku lektur”, a wczoraj ta smutna, bardzo smutna wiadomość.  Z wszystkich wspomnień, jakie przeczytałem dzisiaj najbardziej uderzające są wspomnienia Ewy Lipskiej, o tym, jak przez przypadek, chorując, znalazła się w szpitalu w pokoju obok sali, w której leżała pani Wisława Szymborska. Pani Lipska weszła do niej w szpitalnym dresiku, a pani Wisława zaczęła się śmiać, wietrząc w tym dowcip i przebranie. Powiedziała też, w radiu TOK FM, dzisiaj po siódmej rano, że pani Wisława uśmiałaby się, słysząc, jak o niej mówi o tak wczesnej porze.

Dobrze, że TVN24 powtórzyło wczoraj film dokumentalny “Czasami życie bywa znośne”, w którym pani Wisława jest człowiekiem z krwi, kości, duszy i dowcipu.  Z jednej strony uderzyła ta bardzo smutna wiadomość, z drugiej film otulił ten smutek uśmiechem, pokazał, jakim prezentem dla nas wszystkich była pani Wisława Szymborska.

W swoim wierszu “O śmierci bez przesady” (z dawnego tomu “Ludzie na moście”) napisała pani Wisława Szymborska o śmierci:

Kto ile zdążył,

tego mu cofnąć nie może.

Jak mocno brzmią te słowa, właśnie dzisiaj.

Chcę pobyć teraz z wierszami pani Wisławy Szymborskiej, bo tak tylko można pożegnać Poetę.

A wieczorem, o 18.00, w Domu Spotkań z Historią w Warszawie przy ulicy Karowej poprowadzę spotkanie  z panią Julią Hartwig, w dużej mierze poświęcone wydanemu niedawno “Dziennikowi”, ale nie tylko. Zapraszam.

Korzystając z okazji polecam numer “Bluszcza” na luty, który właśnie wyszedł, gdzie zamieszczona jest moja rozmowa z Krystyną Chiger, dziewczynką  w zielonym sweterku.

WISŁAWA SZYMBORSKA

VERMEER

Dopóki ta kobieta z Rijksmuseum

w namalowanej ciszy i skupieniu

mleko z dzbanka do miski

dzień po dniu przelewa,

nie zasługuje Świat

na koniec świata.

(Z tomu “Tutaj”, Znak, Kraków 2009)